Komisja Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii (CNT) na posiedzeniu w dniu 19 lipca 2022 r. przesunęła prace nad nowelizacją ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych (Megaustawą). Przeciwko pracom nad ustawą w trybie przyśpieszonym głosowało 6 posłów. I słusznie. Projekt ustawy jest niedopracowany i wymaga szeregu zmian, aby nie wprowadzał nadmiernych obowiązków, nieproporcjonalnych do celów jakim mają służyć oraz regulacji sprzecznych chociażby z przepisami unijnymi, które dotyczą raportowania zasięgów sieci.
Przypomnijmy, że nadal procedowana jest ustawa, która ma wdrożyć przepisy unijnej dyrektywy Europejski Kodeks Łączności Elektronicznej (EKŁE). Megaustawa jest związana z dyrektywą o tyle, o ile reguluje zasady inwentaryzacji sieci i usług telekomunikacyjnych.
Jedną z kwestii, które porusza projekt nowelizacji Megaustawy jest ujawnienie planów inwestycyjnych przedsiębiorców. Samo przekazanie przez przedsiębiorców swoich planów inwestycyjnych odpowiednim organom nie jest jeszcze sprzeczne z EKŁE. Informacje o przyszłym rozwoju sieci lub usług są wprost wskazane w art. 20 EKŁE jako informacje, których można żądać od przedsiębiorców. Podobne upoważnienie zawiera art. 22 EKŁE w odniesieniu do planów o tzw. sieci o bardzo dużej przepustowości (min. 100 Mb/s). Założenie jest takie, aby dysponent środków publicznych, który wyznacza obszar białych plam miał wiedzę o tym, na jakim obszarze przedsiębiorcy planują realizację sieci, a jaki obszar jest dla nich nieopłacalny inwestycyjnie i w efekcie wymaga dofinasowania. Problem w tym, że projektodawca chciałby wykorzystać te informacje do jeszcze innego celu. Plany inwestycyjne miałyby być jawne po to, aby obywatele wiedzieli, kiedy mogą spodziewać się na swoim obszarze pojawienia szybkiej sieci telekomunikacyjnej (tak przynajmniej wynika z zapewnień KPRM). I ten cel kłóci się z interesami przedsiębiorców telekomunikacyjnych.
Po pierwsze, plany inwestycyjne są informacją prawnie chronioną – tajemnicą przedsiębiorstwa (zwaną też tajemnicą handlową). Wyobraźmy sobie, że nasi konkurenci wiedzą gdzie chcemy za 2 lata rozwinąć sieć telekomunikacyjną i jakie punkty adresowe nią objąć. Co będzie im stać na przeszkodzie, aby objąć ten obszar swoją siecią w ciągu np. kolejnego roku i pozyskać abonentów? Otóż nic i w efekcie nasz plan inwestycyjny stanie się nieopłacalny, ponieważ rynek na tym obszarze zapewne będzie już nasycony. Właśnie takim praktykom ma przeciwdziałać art. 11 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, zapewniający informacjom posiadającym wartość gospodarczą ochronę przed m.in. ujawnieniem.
No dobrze, ale co z potencjalnie nieświadomymi (jak twierdzą autorzy projektu) obywatelami, którzy nie wiedzą, kiedy znajdą się w zasięgu szybkiej sieci? Czasami trzeba ważyć różne dobra, ale nie widzę tu akurat powodu, aby interesom obywateli przyznawać pierwszeństwo przed ochroną tajemnicy handlowej. Projektodawca nowelizacji zdaje się zapomniał o regulacji art. 20 ust. 3 i 4 EKŁE, która nakazuje organom krajowym zapewnienie tajemnicy informacjom, które zostały uznane za informacje poufne – uwzględniając m.in. przepisy prawa krajowego o tajemnicy handlowej. Nawet unijny organ regulacyjny (BEREC) w wytycznych dot. przeprowadzania inwentaryzacji infrastruktury telekomunikacyjnej wskazał, że publikując informacje o pokryciu kraju infrastrukturą organ krajowy powinien mieć na względzie uzasadniony interes operatorów w ochronie informacji handlowych. Jako przykład takiej informacji podlegającej ochronie, BEREC wskazał właśnie rzeczone plany inwestycyjne.
Obywatelom pozostaje zasięganie informacji bezpośrednio u operatorów, którym przecież najbardziej zależy na informowaniu swoich abonentów i przyszłych abonentów o usługach i swojej ofercie. Autorzy projektu zdają się nie wierzyć w niewidzialną rękę rynku i zakładają, że operatorzy budują swoje sieci dla samego budowania. Pozostaje apelować o zachowanie zdrowego rozsądku, a przepisy na „zbiurokratyzowanym” rynku telekomunikacyjnym uchwalać wtedy, gdy faktycznie istnieje ku temu potrzeba. Nie zapominajmy o starożytnych, którzy mawiali, że beneficium legis non debet esse captiosum.
Po drugie, żądanie aktualizowania danych co miesiąc jest nadmiarowe wobec wytycznych BEREC. Zasadniczo BEREC sugeruje, aby informacje o planowanych sieciach o bardzo dużej przepustowości (min. 100 Mb/s) były sprawozdawane corocznie. Wyjątkowo tylko częstsze uzyskiwanie danych może być uzasadnione specyfiką krajową. Czy w polskich realiach naprawdę istnieje potrzebuje aż comiesięcznych aktualizacji danych o planach inwestycyjnych? Jest to dalece wątpliwe, a już na pewno nie zostało to uzasadnione w projekcie ustawy. Pomijamy już fakt, że EKŁE skupia się na pozyskiwaniu informacji o planach inwestycyjnych odnoszących się do sieci o bardzo dużej przepustowości, a nie każdej sieci.
Po trzecie, od planów do realizacji spora droga. To, że przedsiębiorca planuje objąć dany obszar zasięgiem swojej sieci nie znaczy jeszcze, że ten obszar faktycznie obejmie. Po drodze jest mnóstwo przeszkód, z którymi przedsiębiorca musi się zmierzyć – od pozyskiwania zgód na korzystanie z nieruchomości, zgód na korzystanie z pasa drogowego, na aspektach zmieniających się realiów gospodarczych kończąc. Publikowanie informacji o planach inwestycyjnych może powodować roszczeniową postawę obywateli i stwarzać tzw. „czarny PR” jeśli okaże się później, że z jakichś przyczyn planowana inwestycja jednak nie zostanie zrealizowana przez przedsiębiorcę.
Jeśli na dalszym etapie legislacji jawność planów inwestycyjnych nie zostanie wyłączona, to przedsiębiorcy staną przed wyborem – wykładać karty na stół i ryzykować, że konkurent ubiegnie ich w realizacji inwestycji czy podjąć walkę z urzędem odmawiając przekazania części informacji.
Anna Szura – aplikant radcowski