itB Legal na Konferencji KIKE 2025
11 kwietnia, 2025

Na rozgrzewkę po świętach, temat luźniejszy. Ale może skłaniający do refleksji, że z tą telekomunikacją nie jest u nas tak źle. Jako że w Polsce coraz cieplej, zerknijmy nie oczami prawnika, ale uczestnika programu Erasmus+ tam, gdzie słońca na co dzień nieco więcej. Telekomunikacyjna Hiszpania…

Hiszpańska szkoła kabli – technik na południu Europy

Na pierwszy rzut oka – słońce, palmy, uśmiechnięci ludzie. Ale kiedy spojrzeć trochę wyżej, na elewacje budynków… robi się ciekawie. W ramach programu Erasmus+ miałem okazję odwiedzić Hiszpanię, gdzie tamtejszemu „telekomowi” i jego technikom pomagałem budować i modernizować sieci światłowodowe. Wieszanie kabli, UTP – ów, montaż skrzynek, spawanie światłowodów, klasyczne i niezbyt ciekawe techniczne prace. I jedna rzecz od razu rzuciła mi się w oczy – Hiszpanie mają do instalacji totalnie inne podejście niż my w Polsce.

Kable wszędzie

W Polsce większość kabli staramy się chować – w peszlach, w korytkach, w ścianach. Ma być równo, schludnie, zgodnie z projektem. A w Hiszpanii? Kable biegną po elewacjach „samopas”, trochę tu, trochę tam, czasem związane trytytką. Skrzynki montowane są tam, gdzie jest akurat miejsce – często losowe. Można odnieść wrażenie, że liczy się tylko to, żeby działało. I … najczęściej działa :-).

Te zdjęcia mówią chyba same za siebie. I wierzcie mi, że to wcale nie były najgorsze przypadki, jakie widziałem.

A może to wcale nie jest takie głupie?

Na początku byłem w szoku. Zadawałem sobie pytanie: „jak można tak oddać instalację do użytku?”. Ale z czasem zacząłem się zastanawiać – może to po prostu inny sposób myślenia? W Hiszpanii jest cieplej, nie ma śniegu ani mrozu, które mogłyby uszkodzić kable. Nie ma też aż takiego nacisku na estetykę, zwłaszcza w starszych dzielnicach.

I jeszcze jedno – styl pracy. Hiszpanie są wyluzowani. Naprawdę. Bardzo często słyszałem słowo „mañana” – czyli „jutro”, ale bardziej w znaczeniu „spokojnie, zdążymy”. Ten luz widać wszędzie – także w instalacjach. Dla nich ważne jest, że działa. A jak wygląda? To już mniej istotne.

Czy warto coś z tego zabrać do Polski?

Szczerze? Raczej nie. Nasze warunki pogodowe i przepisy są zupełnie inne. W Polsce taka instalacja po prostu by się nie sprawdziła. Ale warto zobaczyć, jak różne może być podejście do tej samej pracy. Można z tego wyciągnąć wniosek, że nie wszystko musi być zrobione w identyczny sposób, by działało. Choć ja osobiście wolę nasze – bardziej uporządkowane standardy.

(po)Świąteczna refleksja

Po takim wyjeździe przychodzi taka oto refleksja, że świat nie wszędzie działa tak samo. Coś, co dla nas jest oczywiste, gdzie indziej może być kompletnie obce – i odwrotnie. A słowo „mañana”, które słyszałem tam „na okrągło”, chyba najlepiej podsumowuje to podejście: „spokojnie, zdążymy”.

A że mamy okres poświąteczny i „przedmajówkowy”, to pomyślałem, że fajnie podzielić się takim luźnym spojrzeniem zza granicy, zwłaszcza, że część czytelników kraj Cervantesa może akurat teraz odwiedzi. Może na chwilę oderwie Was to od kabli, norm i odbiorów technicznych.

ps. dla zainteresowanych, przeciętne ceny usługi dostępu do internetu w Hiszpanii dla „Kowalskiego” (znaczy „Gonzaleza”) to ok. 20 Euro/mc (300/100).

Aleksander Bazański

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*